Odwiedziło mnie:

piątek, 25 lutego 2011

Rozdział 1

Dlaczego to musiało spotkać akurat mnie? Gdyby nie Zuzy błyszczyk, teraz zapewne patrzyłabym na mój bilet, zamiast leżeć zaryczana w moim pokoju. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi
- Proszę - powiedziałam łamiącym się głosem.
- Cześć, córciu. Jak się czujesz? - usłyszałam ciepły głos mamy. Ojciec pracuje zawsze dużo i nie ma dla nas czasu, ale mama rozumie mnie bardzo dobrze. Tata pracuje z gwiazdami. Czasami nawet zagranicznymi. Nie wiem, jak to robi i chyba mnie to za bardzo nie interesuje. - Jeszcze go spotkasz. A teraz ogarnij się i zejdź na dół, bo tata przyprowadza dzisiaj jakiegoś menagera jakieś międzynarodowej gwiazdy na kolację. - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Heh:) To już się ogarniam i zchodzę. Mam się ubrać na luzie, czy jak na bal? - spajrzałam na mamę, po czym obydwie wybuchnęłyśmy smiechem. Kochałam ją za to, że była taka wyluzowana.
- Bardziej na luzie. To ja idę robić jakiś mega-posiłek. Za 20 minut widze Cię na dole.
Poszłam do łazienki, aby się ogarnąć. Włączyłam sobie piosenki Justina, żeby umilić sobie czas. Po pół godziny zeszłam do mamy. A ona jak zwykle coś gotowała.
- Mamuś, pomóc Ci w czymś? - zapytałam grzecznie
- Możesz nakryć do stołu. Za chwilę będzie tata z tym gościem.
Po 30 minutach usłyszałyśmy, jak wchodzi tata i gada po angielsku. Mogłam się tego spodziewać. Dobrze, że znam ten język. Ojciec wraz z gościem od razu przyszli do jadalni. Skądś znałam tego gościa. Ale gdy się przedstawił, już wszystko wiedziałam:
- Pewnie ty jesteś Julia? Ja jestem Scooter Braun - powiedział, po czym zakręciło mi się w głowie. Musiałam usiąść.
- Skarbie nic Ci nie jest? - zatroskała się mama.
- Nie, wszystko OK. - koleś już pewnie się domyślał, że wiem, że jest menagerem Biebera, ale ja nic nie mówiłam. Aż zadzwonił mój telefon. Dzwonek to był oczywiście JB. -Przepraszam, musze odebrać - powiedziałam, na co Scoot się usmiechnął. Wyszłam z pokoju, słysząc tylko głos Scootera.
- No właśnie. Trzeba by porozmawiać o moim podopiecznym...
Później nie słyszałam wiele, bo gadałm z Zuzą przez telefon. Szybko zakończyłam tą rozmowę, chcąc wrócić do rodziny. Na wejście rzuciłam do taty (oczywiście po angielsku)
- tato, od kilku godzin leżałam w łóżku, rozpaczając, że skończyły się bilety na koncert Biebera. A ty przyprowadzasz jego menagera do domu ?! Żartujesz sobie? - na ten tekst Scooter wybuchnął niepochamowanym śmiechem. Wyciągnął też z portfela jakąś małą karteczkę. Ponownie zakręciło mi się w głowie. Tak, to było to, o czym myślałam (i wy pewnie też). Był to bilet na koncert. Rzuciłam się Scooterowi na szyję. Dosłownie:) On mnie przytulił i powiedział, że może jeszcze wpadnie przed koncertem, to postara się z NIM ! Tak, z NIM ! Z Bieberem ! Kiedy Scooter szedł dał mi jeszcze swój numer telefonu, gdybym miała jakieś zastrzeżecia, co do koncertu:) Po kolacji weszłam na twittera i napisałam "Najlepszy dzień w moim zyciu - Scooter, dziękuję ! " Od razu dostałam mnóstwo wiadomości z pytaniami, o co chodzi, ale ja tylko wyłączyłam komputer i położyłam się spać. Myślałam, jak powiedziec Zuzie, że mam JEDEN bilet na ten koncert, i że ona się tam nie dostanie. A może zadzwonię do Scoota, z prośbą, o jeszcze jeden bilet? Nie wiem. Pomyślę jutro, bo teraz nie chcę psuc tego genialnego dnia.
--------
Wiem, że krótkie, ale spac mi się chce;p
Zapraszam do komentowania.
Peace&Love !<3

7 komentarzy:

  1. komentuję=jestem fajna ;D hahaha. żart ;) suuper blog ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne jest <33 będę zaglądała częściej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Spoko się zaczyna :P Mam nadzieję że szybko się pojawi następny rozdział :) Jak byś mogła to jak się pojawi następny rozdział -napisz do mnie - www.misia_601@onet.pl :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo , cudo i jeszcze raz cudo ! nie moge się doczekac 2 rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetna notka:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze. Sory ale za krotki.

    OdpowiedzUsuń