Odwiedziło mnie:

czwartek, 19 maja 2011

Rozdział 12

~~Około 4 miesiące później~~
Leżałam zaryczana w moim łóżku w Polsce. Poczułam, że ktoś dotyka moich pleców. Odwróciłam się i zobaczyłam Justina.
- Julia... - odezwał się - trzeba żyć dalej.
- Łatwo Ci mówić ! Moje dziecko nie żyje ! - wybuchnęłam głośnym płaczem na samo wspomnienie, jak lekarz powiedział nam, że urodziłam martwe dziecko.
- Nie jest mi łatwo. To było tez moje dziecko - powiedział cicho - Ale leżenie w łóżku nic nie pomoże. Trzeba wrócić do życia.
- Po co mam wracać do życia, skoro nie mam dla kogo żyć?
- Masz mnie. A ja mam Ciebie. Skarbie, mamy siebie. Musimy być silni. Od kilku dni leżysz w łóżku. Chodż na spacer. Wydaj płytę. Już nic Ci w tym nie przeszkadza.
- Masz rację. Pójdę się odświeżyć i wyjdziemy na obiad.
- Dobra, to czekam. - uśmiechnął się do mnie, a ja to odwzajemniłam. Może Justin miał rację. Nie mogę wiecznie leżeć w łóżku. Po 20 minutach wyszłam z łazienki.
Kiedy zeszłam na dół zobaczyłam, jak mama robi obiad.
- Mamo, nie będziemy dzisiaj jeść w domu. Idziemy na miasto coś zjeść.
- Justin, jak Ci się to udało? - zaśmiała się mama i mnie przytuliła.
Kiedy tylko doszliśmy do McDonalda od razu podeszła do nas grupka nastolatek. Niektóre z nich rozmiawiały z Justinem, a inne podeszły do mnie i pytały o samopoczucie. Pocieszały mnie. Postanowiłam, że skoro Justin i jego fanki chcą, żebym powróciła do życia, postaram się to zrobić. Zamówiłam McChicken'a, frytki i shake. Justin też. Naprawdę dobrze się bawiłam tego dnia. Często podchodzili do nas fani. Rozmawialiśmy z nimi i śmialiśmy się. W to popołudnie zapomniałam, że niedawno straciłam dziecko. Kiedy wróciliśmy do domu, mama zawołała nas do salonu.
- Julia, postanowiliśmy z tatą, że przeprowadzamy się do Atlanty. Za 3 dni wylatujemy. Już mamy dom, tata ma pracę, a ty bedziesz miała blisko Justina i swoją wytwórnię;) Mają też siedzibę w Atlancie. A teraz dzwoń do "Wonder Talents"(nie wiem, czy jest takie coś:D Chyba nie xd) i powiedz im, że chcesz wydać płytę, jak się przeprowadzisz:)
- Mamo... KOCHAM CIĘ !
- Wiem, skarbie.
Wzięłam Justina za rękę i pobiegliśmy do pokoju. Zadzwoniłam do mojej wytwórni i umówiłam się z kolesiem na jutro, żeby wszystko obgadać.
- Wiesz, że potrzebujesz menagera, nie? - spytał mnie Justin, kiedy położyłam się na łóżku.
- Po co mi? - spojrzałam na niego - przecież nawet nie wydałam płyty.
- Ale niedługo wydasz, bedzie hitem i ktoś będzie musiał zająć się twoimi sprawami
- A gdzie ja mam znaleźć sobie menagera?
- Może Scooter się zgodzi?
- Po co mu drugi taki problem? - zaśmiałam się
- Ja nie jestem problemem ! - oburzył się i zrobił minę wkurzonego dziecka
- Oj, nie złość się - przytuliłam się do niego.
- Wiesz, że Cię kocham? - powiedział i spojrzał mi prosto w oczy.
- Wiem, kotku, wiem - pocałowałam go.
- Może spotkasz się z Zuzą? Chyba oddaliłyście się od siebie.
- Trochę... Masz rację, zadzwonię do niej. - wzięłam telefon i zadzwoniłam do Zuzy. Odebrała po 3 sygnałach.
- Halo?
- Cześć, Zuza. Musimy się spotkać. Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
- Jasne ! To za pół godziny na naszej ławce w parku. - powiedziała i się rozłączyła
Posiedziałam jeszcze trochę z Justinem, a potem poszłam do parku, gdzie czekała już na mnie Zuza.
- Cześć - powiedziała i się usmiechnęła.
- Cześć - podeszłam do niej i odwzajemniłam uśmiech.
- Jak samopoczucie? - spytała patrząc na mnie.
- Chyba dobrze. Postanowiłam, że wydam płytę i zacznę żyć.
- To świetnie ! - ucieszyła się - Już niedługo będziesz gwiazdą i pewnie o mnie zapomnisz - zaśmiała się.
- Żartujesz? Bedę przylatywać do ciebie jak najczęściej.
- Przylatywać?
- Za 3 dni przeprowadzam się do Atlanty... Chcę tam zacząć wszystko od nowa. Wydać płytę i żyć razem z Justinem.
- Nie wiem, czy się cieszyć, czy nie. Z jednej strony cieszę się twoim szczęściem, a z drugiej będę za tobą tęsknić. Dobra, ja już muszę iść, bo umówiłam się na Żubra z Michałem i Bartkiem - zaczęła się cieszyć.
- Z nimi? Przecież wszystkie dziewczyny się za nimi uganiają ! - zdziwiłam się.
- No wiem ! Michał ostatnio przyszedł z mamą do nas. I się poznaliśmy. On jest taki słodki ! I ma takie zajebiste włoski !
- To szczęścia Ci życzę, dupo ! - powiedziałam i odeszłam z uśmiechem.
Po 10 minutach byłam w domu. Opowiedziałam Justinowi o wszystkim.
- Juuuustin - przeciągnęłam jego imię, leżąc na łóżku.
- Co chcesz? - spytał ze śmiechem.
- Mam ochotę na kisiel - uśmiechnęłam się do niego pięknie.
- Jaki smak? - powiedział wstając.
- Pomarańczowy z kawałkami owoców ! - krzyknęłam i zaczęłam się się cieszyć.
Po kilku minutach Justin wrócił z moim kisielem. Siedziałam na łóżku w jednej ręce trzymając kisiel, a w drugiej telefon. Przyszedł sms. Chciałam go szybko odczytać i przez przypadek wylałam kisiel. Był wszędzie !
- Kuuuurwa ! - krzyknęłam, na co Justin zaczął się niepohamowanie śmiać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Koniec na dziś ;)
A rodział dedykuję mojej kochanej Soni ! <3
Ona już wie, czemu ;*
Follujcie ją na twitterze: @Soonia66

Komentarze? ;)
Lof ju beliebers ! <3 <3

5 komentarzy:

  1. hahaha.....Koniec najlepszy xd
    Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Z życia wzięte xd (Sonia wylała :D)
    Michał, Bartek i Żubr też :D

    OdpowiedzUsuń
  3. tak koniec najlepszy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. fajne ale mam nadzieje że będą mieć 2 dziecko:OO

    OdpowiedzUsuń
  5. świetnie piszesz słonko!

    OdpowiedzUsuń